Odcinek 47

No, powiedzcie sami – czy te katalogerki nie pogrywają trochę ze mną? W jakąś wcale już nie minigrę? (bo że nie miejską, to wiadomo od dawna)

Pamiętacie ten zatarty stempel na pocztówce z McCandlessem? To nie była „Alaska”, tylko „Australia”!

Ha! W kolejnej głuszy, do której trafiły na swojej wakacyjnej trasie mają dziewczyny przynajmniej dostęp do Internetu, uff 😉

Tym razem wskazówka o czym mam napisać w kolejnym odcinku przyszła mailem, w postaci linku do filmiku z Youtube’a (w ilustracji poniżej).

Link prowadzi do trailera filmu Petera Weira z 1975 roku, nakręconego na podstawie powieści „Piknik pod Wiszącą Skałą” („Picnic at Hanging Rock”, 1967) Joan Lindsay (1896-1984), australijskiej pisarki i artystki wizualnej.

Jest to najbardziej znana książka pisarki, a czytelników niewątpliwie uwiodła i wciąż uwodzi atmosferą tajemniczości oraz interesującym zabiegiem wykorzystanym już na samym początku – nie wiemy (wiemy?), czy to fikcja literacka, czy historia wydarzyła się naprawdę. Dostajemy cały pakiet niesamowitości: pytania bez odpowiedzi, zagadkę w zagadce, tajemnicę bez rozwiązania, niepewność i otwarte zakończenie.

…oraz jakże oryginalny świat przedstawiony i oryginalne bohaterki!

Walentynki roku Pańskiego 1900, grupa dziewcząt z elitarnej pensji dla panien „Appleyard”, wraz z kilkoma pannami nauczycielkami, drżąc wręcz z podniecenia, wybiera się na prawdziwy piknik na łonie natury. Trójwarstwowe spódnice, gorsety, muśliny do ziemi, rękawiczki, kapelusze, parasolki… biel od stóp do głów versus dzikość australijskiego buszu, pierwotny czar i ciężar monumentalnej przyrody okolic Wiszącej Skały. Co wyniknie z tego spotkania?

„- Te szczyty… muszą mieć z milion lat.

– Milion! Jakie to straszne! – wykrzyknęła Edyta. – Słyszałaś, Mirando? – Gdy się ma lat czternaście, mowa o milionach brzmi wręcz nieprzyzwoicie (…) – Czy to się Edycie podoba, czy nie – stwierdziła Marion – jej tłuste ciałko składa się z miliona milionów komórek.

Edyta zatkała dłońmi uszy.

-Przestań, Marion! Nie chcę słuchać takich rzeczy.

-A co więcej, mała gąsko, sama przeżyłaś już milion milionów sekund.

Edyta pobladła na twarzy.

-Przestań! Bo mi sie od tego robi słabo.” (strona 44, „Piknik pod Wiszącą Skałą”, tłumaczył Wacław Niepokulczycki, Wydawnictwo Replika, 2018)

Panny delektują się swoim towarzystwem i jedzeniem, po czym cztery z nich postanawiają zwiedzić okolicę. Podążają w górę strumienia, ku źródle. Wraca tylko jedna, w stanie skrajnej histerii. Akcja ratunkowa niewiele przynosi. Znika także jedna z guwernantek pozostawiona na straży. Dalsza fabuła przynosi więcej pytań, niż odpowiedzi, mnóstwo teorii i pomysłów-wymysłów, od najbardziej przyziemnych, po te najodważniej odjechane i bzdurne.

Początkowo powieść miała całkiem inne zakończenie, na prośbę wydawcy ostatni rozdział został jednak z niej usunięty, a na życzenie autorki wydany po jej śmierci, w postaci odrębnego wydania, poszerzonego o różne analizy, interpretacje i przykłady recepcji „Pikniku” (rozdział-rozwiązanie – ale kto by tam chciał pozbawiać się przyjemności 😉 ).

W wywiadzie z 1974 roku Lindsay tak odpowiedziała na pytania czytelników i krytyków o niejednoznaczne zakończenie powieści, co jednocześnie podsumowuje zamysł i rezultat, nie odzierając przy tym wciąż opowieści ani z tajemnicy, ani z niesamowitości i jej magii:

„Well, it was written as a mystery and it remains a mystery. If you can draw your own conclusions, that’s fine, but I don’t think that it matters. I wrote that book as a sort of atmosphere of a place, and it was like dropping a stone into the water. I felt that story, if you call it a story—that the thing that happened on St. Valentine’s Day went on spreading, out and out and out, in circles.” (źródło: wikipedia)

Może się to nam, europejczykom, wydać dziwne, ale powieść zaliczana jest do nurtu powieści grozy, powieści gotyckiej. Dlaczego? Upalny dzień, leniwe, senne popołudnie, zachodzące słońce rzucające refleksy na zmieniające barwy pokryte porostami skały i plątaninę dżungli wybuchającą milionami gatunków niespotykanych nigdzie indziej roślin, kangury i stada krzykliwych, kolorowych papug. Raczej nie tak wyobrażamy sobie gotyk? Raczej nie strach przed takimi „niesamowitościami” mamy zaszczepiony przez nasz kod kulturowy.

Jednak sama scena zniknięcia jakby zahipnotyzowanych dziewcząt przywodzi na myśl znane i nam motywy-echa – np. Króla Olch, czy Szczurołapa z Hameln („(…) czegoś na kształt bicia odległych bębnów” – strona 51)

Sama autorka zafascynowana była i porównywała swoją powieść do powieści Henry’ego Jamesa z 1898 roku pt. „W kleszczach lęku” (najnowsze polskie tłumaczenie Jacka Dehnela to „Dokręcanie śruby”), która uważana jest za horror, ale straszenie zasadza się i w tej historii na budowaniu atmosfery tajemniczości oraz niepewności, niedomówieniach, fabularnie opisuje zaś nawiedzone domostwo, z którym zmierza się guwernantka opiekująca się dwójką „dziwnych” dzieci.

Idąc tym tropem i my możemy mieć nasze własne skojarzenia – z „Godziną pąsowej róży” Marii Krüger (pensja pani Latter z „Emancypantek” Prusa raczej nie była AŻ tak tajemnicza 😉 )

Wiem, że katalogerki kochają tajemnice i Wy chyba już też to wiecie 🙂 Ale czy ich podróż w nieznane będzie miała równie „otwarte zakończenie”? Jak to się wszystko ułoży i czy …się ułoży?

Stay tune 🙂

Mój wkład do polecanek okołopiknikowych, to książka Jeffreya Eugenidesa pt. „Przekleństwa niewinności”/”Samobójczynie” oraz jej ekranizacja z 2001 roku w reżyserii Sofii Coppoli i film pt. „Pęknięcia” z 2009 roku, z Evą Green w roli głównej.

Tymczasem kończę, bo i mój zegarek zatrzymał się, zupełnie jak ten należący do jednej z piknikowiczek w powieści, podczas owego tajemniczego zajścia i chyba nie pozostało mi zbyt wiele cza……..

Z bibliotekarskim pozdrowieniem

Dział Gromadzenia i Opracowywania Zbiorów MBP

PS: Wisząca Skała istnieje naprawdę!

A wszystkie książki wymienione w tekście znajdziecie w naszym katalogu i bibliotekach. Zapraszamy!

„Piknik pod Wiszącą Skałą

„Godzina pąsowej róży”

„W kleszczach lęku”

„Przekleństwa niewinności”