Odcinek 62

Dziedzina nauki „solarystyka” powstała z czasem po odkryciu tajemniczej planety Solaris i zajmuje się wszystkim, co jest z tą planetą związane, z wszystkim, co może rzucić jakiekolwiek światło na sekrety jej dziwnej natury. Solaris jest planetą w całości pokrytą żywym oceanem, ale nie takim, jaki znamy z naszej planety – żywym nie z powodu życia, które je zamieszkuje, ale samym będącym istotą żywą i inteligentną.

Jaka jest znów natura owej inteligencji? Tego nie wiadomo do tej pory, choć obecnie solarystyka nie jest już wcale młodą nauką. Ma swoich badaczy, lata snucia teorii, a nawet obserwacji i doświadczeń przeprowadzonych z natury, ma dziesiątki tomów, całe biblioteki traktatów i opracowań, które… niewiele wnoszą. Tajemnica pozostała tajemnicą, dotąd też nie udało się nawiązać z domownikiem Solaris kontaktu.

To właśnie pierwszy kontakt jest tematem powieści science fiction jednego z patronów roku 2021 Stanisława Lema (1921-2006) pt.: Solaris.

Jest to wciąż najbardziej znana i popularna książka Lema, tak w Polsce, jak i za granicą i jedna z oryginalniejszych pozycji pośród tych poświęconych pierwszemu kontaktowi, a to być może z powodu tego, jakiego „obcego” powołał autor do życia. Unikając personifikacji i antropomorfizacji stawia Lem swojego bohatera – człowieka – w totalnej opozycji i dystansie do drugiej strony w domniemanej relacji, rozmowie, którą bohater próbuje z oczywistych powodów nawiązać. W ten sposób sens, jego waga, a wręcz ciężar, a zarazem i całego „eksperymentu” Lemowskiego – i człowieczego – staje się tym bardziej odczuwalny, zapadając w nas i pobudzając do przemyśleń. Przemyśleń na nasz własny temat, człowieka i człowieczeństwa.

Czy Ziemianie nie mogliby żyć sobie spokojnie w świecie obok niezrozumiałego obcego? Czy nie mogłoby sobie to trwać w poszanowaniu i równowadze obu stron jak do tej pory? Pewnie tak… ale nie w chwili, kiedy obecność tego „bliskiego obcego” już zarejestrujemy.

Człowiek (w którego Lem wątpi nieustannie) poszukuje, wędruje, dociera do najdalszych zakątków wszechświata, ale co go właściwie pcha tak daleko? Nie tylko ciekawość, nie tylko chęć doświadczenia czegoś nowego, nauczenia się czegoś, dowiedzenia, sprawdzenie siebie. Nie robi tego wszystkiego, aby wyprowadzić siebie poza siebie, poszerzyć swoje granice, horyzonty, ale żeby swoją przestrzeń rozszerzyć do granic wszechświata i zagarnąć ją, zupełnie jak wirus. Podbija i kolonizuje, tak jak robił to od zawsze, tu, na Ziemi. Nie ma różnicy między zrozumieniem a zawłaszczeniem.

To pierwszy, rozczarowujący, wniosek z lektury. Drugi dotyczy pokrewnej kwestii – niemożności porozumienia się, ale dwojakiej natury. Jeden problem wynika z tak wielkiej odmienności partnerów, którzy mieliby wziąć udział w rozmowie, że nie mają możliwości odnaleźć wspólnego języka, drugi z tego, czy człowiek autentycznie chce porozumienia, kontaktu, czy jest do niego zdolny?

Lem wynosi człowieka w pustkę kosmosu, z dala od innych, żeby tym lepiej człowiek przyjrzał się sam sobie – w ciszy i bez ziemskich zakłóceń, z dystansu, jak w lustrze.

„Solaris”, to również powieść psychologiczna i dramat. Oprócz pierwszego, nieudanego kontaktu mamy też do czynienia z testem na człowieczeństwo, który człowiek oblewa.

Kolejna misja na Solaris przełamuje dotychczasową zachowawczą politykę wobec mieszkańca planety i działając typowymi metodami ziemskimi (tożsamymi z użyciem broni) prowokuje reakcję istoty. Skutki tego przechodzą najśmielsze oczekiwania badaczy.

„Okrutne cuda”, tak pisze o tym Lem. W naturalnym, realnym świecie, a taki autor opisuje, każde zjawisko i każda rzecz, którą określimy mianem „cudu” jest czymś okrutnym, bo wychodzącym poza nasze zmysły, poza rozum, poza jakikolwiek sposób, w który moglibyśmy zrozumieć charakter, sens i cel „cudu”.

Katalogerki dalekie są od zdradzania fabuły książki, która jest również naszą ulubioną książką Lema, dość że powiemy tylko, iż oprócz pararomantycznej akcji (!), gotyckich na skalę wiekowych katedr i zamków opisów statku kosmicznego, czy jego bibliotek, dostaniemy także smutek wynikły z konstatacji, że skoro człowiek z człowiekiem podobnym sobie nie jest w stanie się porozumieć i to nie raz, a drugi, trzeci i dziesiąty, to tym bardziej nie jest w stanie porozumieć się z istotą zupełnie, ale to zupełnie odmienną pod każdym względem (być może nawet nie potrafilibyśmy sobie tych „względów” wyobrazić).

Promyk nadziei? W „Solaris” fantomy testujące ludzi, wytwarzane są ani chybi pod wpływem mieszkańca planety, ale są wytworem umysłów bohaterów. Czy to nie oznacza, że wszystko jest w naszym umyśle i tak naprawdę wszystko od nas jednak zależy?

Człowieczeństwo?
Szaleństwo?
Zrozumienie?
Odrzucenie?
Porażka?
Destrukcja?
Autodestrukcja?

A co Wy zobaczylibyście na Solaris? Jakie okrutne cuda Wam by się objawiły, czy już wiecie? Bo ja wiem, co i dlaczego chciałabym, żeby Solaris istniała naprawdę…

Z bibliotekarskim pozdrowieniem
Dział Gromadzenia i Opracowywania Zbiorów MBP

PS: Na ilustracji, na tle fragmentu mapy Marsa (z wyżyną „Eden” – zapewne zainspirowaną rajskim ogrodem, nie tytułem jednej z powieści Lema…) fika mały dzielny astronauta, a idzie mu to tak sprawnie dzięki sprytnemu i tajemniczemu mechanizmowi, który skonstruował specjalnie na potrzeby tego odcinka dobry duszek katalogerek – Kacperek 🙂 Pozdrawiamy 🙂

PS 2: My już zaczęliśmy świętować Rok – Baczyńskiego, Lema, Norwida i Różewicza (widzieliście banery?!), a Wy? Zapraszamy do naszego katalogu i do naszych bibliotek, dziś po Lema, ale nie tylko 😉

Fanom popkornu polecają katalogerki również ekranizacje powieści, zwłaszcza tę Stevena Soderbergha z 2002 roku

Zajrzyjcie również na strony:
https://lem.pl/

oraz
https://roklema.pl/
(Tutaj m.in. fantastyczna!!! galeria okładek przeróżnych wydań „Solaris”🙂
Zapraszamy i polecamy 🙂