Dziś u katalogerek kolejny Nobel – Alice Munro, laureatka z 2013 roku, pisarka kanadyjska, tworząca przede wszystkim opowiadania.
Głównymi bohaterkami tych krótkich form są zwykle outsiderki z prowincjonalnych miasteczek, ukazane jako dziewczynki, potem dojrzałe kobiety, wreszcie kobiety stare. Tutaj to opinia publiczna wyznacza standardy moralne, dyktuje kto jak ma żyć, decyduje, co jest właściwe, a co nie.
Bohaterowie Munro często muszą porzucić swoje marzenia i pozostać na miejscu, tak dosłownie, jak i w przenośni.
Gdyby katalogerki miały opisać treść tych niewielkich, mało popularnych czytelniczo form uprawianych przez autorkę, użyłyby haseł: kobieta, relacje międzyludzkie, tajemnica, życie codzienne. Bardzo zwyczajnie, prawda?
W przypadku Munro najistotniejsze jest jednak to, co między słowami.
Akcja jej książek osadzona jest w południowo – zachodniej części stanu Ontario i związana jest z codziennością. Bohaterowie tych opowiadań, zwykle bohaterki nie mają w sobie nic heroicznego i nic na pierwszy rzut oka interesującego.
Jednak sama autorka stwierdza w jednym z wywiadów, że nie wie kto to „zwykły człowiek”, nie zna takich, dla niej każda osoba jest niezwykła, sama w sobie.
Krytycy mówią o prozie Munro, że jest realistyczna i psychologiczna jednocześnie. Tak. I nie. Autorka nie odżegnuje się od wątków autobiograficznych, czy wykorzystywania faktów, ale zawsze miesza je z fikcją, przestawia znaczenia w taki sposób, że realizm jej opowiadań zyskuje wymiar bardzo pozorny, staje się narzędziem, nie celem.
We wspomnianej rozmowie Munro stwierdza także, że stara się nie analizować nazbyt wnikliwie i dogłębnie swoich postaci, a raczej w inny sposób uchwycić tajemnicę egzystencji, niezwykłość zwyczajności – zwyczajność tego co niezwykłe.
Bliżsi prawdy są ci krytycy, którzy nazywają Munro pisarką intuicyjną.
Wystarczy sięgnąć po książki, aby same odsłoniły przed nami swoje sekrety. Idealnie oddaje to tytuł powieści z 1994 roku „Jawne tajemnice” (Open Secrets) – ten paradoks, oksymoron, jak nic innego streszcza sens prozy, która się pod nim kryje. Nie może coś być jednocześnie puste i pełne. A jest.
W tych fabułach pozornie niewiele się dzieje. Cała rzecz polega na jednym momencie, który łatwo przegapić, przebłysku, chwili olśnienia, doświadczeniu objawienia. Na ułamki sekund unosi się zasłona i możemy wraz z bohaterką dotknąć tajemnicy, istoty rzeczy, prawdy, absolutu. Już nie tak zwyczajnie, prawda?
A potem drzwi się zatrzaskują.
Może dlatego na koniec pojawia się poczucie niespełnienia, pewnego niedosytu? (Munro: „to, co napisane, nigdy nie dorówna wyobrażonemu”)
Gdybyśmy pomyśleli o malarstwie, być może najbliższym byłoby porównanie tego momentu do wrażenia impresjonistów?
Czy dlatego opowiadania?
Sama Munro dzieli się z nami tajnikami procesu twórczego. Chce uzyskać efekt doskonale czystej, klarownej, przejrzystej wody, przez którą można spojrzeć wprost na to, co nienazywalne. Autorka pozbywa się z tekstu każdej rzeczy, która może wydać się dekoracją, zbędnym ozdobnikiem zacierającym obraz, zaciemniającym przekaz. W ten sposób dostajemy esencję, skoncentrowaną formę i treść; tyle jej w opowiadaniu co w powieści. Czasem wystarczy mała dawka, zamiast opasłego tomiska, to, co najważniejsze.
W dzisiejszym odcinku nie będzie okładek, ale będzie o okładkach. Tak się składa, że prawie wszystkie tytuły Munro wydane w Polsce mają na okładkach wizerunki kobiet i nawet jeśli są to ujęcia portretowe, to większość tych wizerunków przedstawia kobiety widziane z tyłu – plecy, ramiona, nie widać ich twarzy. Byłoby to nawet trochę niepokojące, gdyby ilustracje nie były takie ładne i gładkie 😉
Zastanawia, czy to przypadek, bo i Wydawnictwo W.A.B., i Wydawnictwo Literackie, które wydały większość pozycji noblistki wpadły na dobry trop. Jak dobrze wiemy oceniamy książkę po okładce i w ten oto sposób już na wstępie dostajemy sygnał, że będzie i tajemniczo, i uniwersalnie. Każda z nas może być kobietą bez twarzy. Każda z nas ma tajemnice. O każdej z nas mogłaby napisać Munro 🙂
Książki Munro przetłumaczone zostały na ponad 20 języków, jej twórczość często nagradzano, tak w Kanadzie, jak i w innych krajach. W 2009 roku przyznano jej prestiżową Międzynarodową Nagrodę Bookera za całokształt twórczości literackiej. Alice Munro w tym roku oświadczyła, że „Drogie życie” to jej ostatnia książka.
Może małym pocieszeniem czytelniczym będzie taka oto ciekawostka: kiedy Alice miała osiem lat, jej rodzinne miasteczko Wingham w północno – zachodnim Ontario odwiedziła Lucy Maud Montgomery. Na spotkaniu opowiadała o swojej karierze pisarskiej, czytała fragmenty książek. Niestety, dziewczynki nie było na tym spotkaniu, ale wiemy, że to właśnie „Ania z Zielonego Wzgórza” a później „Emilka ze Srebrnego Nowiu”, to lektury jej dzieciństwa, książki, które ukształtowały marzenia i plany tego wrażliwego dziecka. Podobnie opowiada o Małej Syrence Andersena i Katy Earnshaw z „Wichrowych Wzgórz” Emily Brontë.
Możemy obejrzeć kilka już adaptacji filmowych jej prozy, z których najbardziej znana jest „Julieta” z 2016 roku, w reżyserii Pedro Almodóvara, co katalogerki przyjmują z lekką konsternacją i tym bardziej mają zamiar sprawdzić jak to wyszło 😉
Zapraszamy jak zawsze do naszego katalogu i do bibliotek po książki Alice Munro : Taniec szczęśliwych cieni, Dziewczęta i kobiety, Coś, o czym chciałam ci powiedzieć, Za kogo ty się uważasz?, Księżyce Jowisza, Odcienie miłości, Przyjaciółka z młodości, Jawne tajemnice, Miłość dobrej kobiety, Kocha, lubi szanuje, Uciekinierka, Widok z Castle Rock, Zbyt wiele szczęścia, Drogie życie.
Z bibliotekarskim pozdrowieniem
Dział Gromadzenia i Opracowywania Zbiorów MBP