Odcinek 6

Jednym z najbardziej niesamowitych aspektów obcowania z literaturą jest możliwość obcowania z autorem dzieła. Choć zwykle odbywa się to poprzez lekturę i nie jest to kontakt bezpośredni, to czasem mamy to szczęście i za sprawą specjalnych pośredników możemy dotknąć samego Autora.

Niedawno gościliśmy w bibliotece Daniela Wyszogrodzkiego, znanego m.in. z przekładów liryk Leonarda Cohena. Czyż nie było to elektryzujące, kiedy słuchaliście jego opowieści o osobistych relacjach i rozmowach z artystą?

W tym roku mija 50 lat od śmierci i jednocześnie nagrodzenia literackim Noblem Samuela Becketta (1906-1989), irlandzkiego dramaturga, prozaika i eseisty, piszącego początkowo po angielsku, później po francusku, jednego z twórców teatru absurdu, pesymisty, egzystencjalisty oraz eksperymentatora języka i literatury, który jednocześnie miał postawę bardzo proludzką i aktywnie zabierał głos w ważnych sprawach społecznych (m.in. protestował przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce).

Czytam o osobistych relacjach z Beckettem Antoniego Libery, największego w Polsce orędownika i popularyzatora oraz tłumacza Becketta, krytyka, reżysera teatralnego i pisarza, i również przechodzi mnie dreszcz na myśl, że choć Becketta już nie spotkamy, to wciąż jest szansa na to, aby spotkać ludzi, którzy tego zaszczytu dostąpili, nawet tu, w Polsce.

Kiedy w 1998 roku Libera wydał swoją własną pierwszą powieść „Madame” i wygrał nią m.in. konkurs Wydawnictwa Znak na powieść, Nagrodę im. Andrzeja Kijowskiego, zgarnął nominację do nagrody Nike oraz trafił do 7 spośród 123 książek nominowanych do irlandzkiej nagrody IMPAC Dublin Literary Award, a książka w ciągu dekady przekroczyła nakład 100 tysięcy egzemplarzy i została przetłumaczona na 20 języków, zyskując popularność i uznanie na całym świecie, to oprócz zachwytów i czytelników, i krytyki, spotkał się także z pewnym zdumieniem. Dlaczego tłumacz tak przełomowej, nowoczesnej, pozbawionej klasycznej narracji prozy jak proza Becketta stworzył dzieło tak klasyczne w formie i treści, tak… zwyczajne?

Libera przytoczył wtedy swoje wspomnienie z ostatniego spotkania z Beckettem, które miało miejsce w Paryżu, w knajpce naprzeciwko domu pisarza, na którym ten pojawił się z niepozorną, zaczytaną książeczką Theodora Fontanego z 1894 roku – „Effi Briest”. Jak zdradził Libera, przyjaciele Becketta dobrze wiedzieli, że jest to jedna z jego ulubionych powieści, do której wielokrotnie wracał, a nawet cytował ją w swoich utworach. I choć jest to tytuł w Polsce mało znany, w Niemczech to klasyka i szczytowe osiągnięcie realizmu mieszczańskiego, które podziwiał m.in. Tomasz Mann, a inspirował się nim np. Günter Grass (Rozległe pole, 1995). Książka ta jest często nazywana niemiecką „Anną Kareniną”, a jej bohaterka podobnie jak Anna nie przystaje do realiów swojej epoki, buntuje się przeciwko zakłamaniu kanonów moralnych, które obowiązywały wówczas w sferach mieszczańskich, czy burżuazji. Niemniej w formie jest to pozycja klasyczna i zachowawcza.

Podczas wspomnianego spotkania miał Beckett powiedzieć, że zawsze chciał napisać taką książkę jak „Effi Briest”, ale… urodził się za późno, że w naszych czasach nie można już tak pisać, że czasy wymagają innego pisania, „gorszego”. Dodał przy tym, że może komuś innemu się to uda? Może Liberze?

Na pytanie, czy odwiedził miejsca z powieści jak planował nie odpowiedział podobno jednoznacznie, ale przyznał, że był niedaleko i widział Bałtyk (akcja „Effi” rozgrywa się w okolicach dzisiejszego Szczecina).

W taki sposób Libera przedstawia „błogosławieństwo Becketta” i czyni pisarza duchem opiekuńczym swojego debiutu powieściowego.

Stąd pierwsze zdanie „Madame”, które brzmi: „Przez wiele lat nie opuszczało mnie wrażenie, że urodziłem się za późno”.

„Madame” stała się bestsellerem, trafiła również na listę lektur szkolnych.

To trochę powieść inicjacyjna, trochę czytadło w stylu wielkich powieści dziewiętnastowiecznych i romans, a trochę fascynująca podróż detektywistyczna poprzez literackie nawiązania, cytaty i smaczki.

Bohater pochodzi z dobrego, inteligenckiego domu, jest nad wiek dojrzały i poważny, uczy się pilnie i pożera literaturę, marzy o piękniejszym i uczciwym świecie, buntując się przeciwko obskurnej, siermiężnej i ponurej rzeczywistości PRL-u. Zakochuje się w nauczycielce francuskiego ze szkoły, która z Francji pochodzi, jest dystyngowana, ma klasę i jest w jego oczach ucieleśnieniem Zachodu, lepszego, wolnego świata.

Nuda?

Tylko że dziś, ponad 20 lat od wydania „Madame”, w jakiś dziwny, przewrotny sposób książka ta jest znów bardzo aktualna, na czasie, wcale nie zwyczajna i „klasyczna”, a bohater wcale nie wydaje się taki akuratny i grzeczny. Dziś taki bohater i taka powieść, to właściwie awangarda 😉

Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej, np. w jaki sposób dwudziestoletni student Libera przyczynił się do tego, że w ogóle powstała „Miazga” Andrzejewskiego, to zapraszamy na stronę www.antoni-libera.pl, z której m.in. pochodzą ww rewelacje 😉

Dlaczego należy przy sobie zawsze nosić komplet agrafek? Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie musicie już sięgnąć po „Madame”, jeśli jeszcze jej nie czytaliście 🙂

Zapraszamy do katalogu i do biblioteki!

Z bibliotekarskim pozdrowieniem
Dział Gromadzenia i Opracowywania Zbiorów MBP

#dlaczegolistaksiazekdoprzeczytaniawciazsiewydluza
#takidotyluzeazdoprzodu
#blogoslawienstwoBecketta 🙂