Czy lubicie grać w szachy?
Nawet jeśli, to na pewno nie tak bardzo jak Beth Harmon, bohaterka książki „Gambit królowej” Waltera Tevisa (1928-1984)
Beth nie tylko lubi, kocha grać. Ona przede wszystkim umie grać i to jak!.
Swoją miłość i swój talent odkrywa przypadkiem, w piwnicy sierocińca, do którego trafia w wieku ośmiu lat. I katalogerki mniej więcej w tym wieku zafascynowły się tą królewską grą, zwłaszcza jej niebanalnymi zasadami, pięknem figur szachowych i nieodgadnionym zachowaniem na szachownicy skoczka. Na tym jednak podobieństwa między katalogerkami i Beth się kończą ;).
Bo Beth jest prawdziwym cudownym dzieckiem, geniuszem szachowym. I jednocześnie nieśmiałą, wycofaną i zamkniętą w sobie, samotną dziewczynką, odklejoną od rzeczywistości introwertyczką w spektrum autyzmu, której tylko książki, szachy, wyobraźnia i… zielone pigułki na uspokojenie ratują życie, dosłownie.
W wieku trzynastu lat bierze udział w pierwszym turnieju szachowym i nie ma sobie równych. Wzbudza tym podziw i zdziwienie. Jest nie tylko dzieckiem w świecie dorosłych, kobietą w świecie mężczyzn. Nawet w światku niby podobnych sobie ekscentryków, odmieńców – jest odmieńcem.
Odtąd śledzimy z dreszczami przebiegającymi po plecach i wypiekami na twarzy nie tylko bardzo skrupulatnie oddane autentyczne pojedynki szachowe (tak! z tak silnymi emocjami, nie pomyliliście się, mamy tu do czynienia, przy tych nudach szachowych), ale życie bohaterki, które rozgrywa w rytm własnego autodestrukcyjnego schematu – „sex, drugs & szachy”.
W tym roku ukazały się aż dwa różne polskie wydania tej książki (oryginał pochodzi z roku 1983), różniące się okładkami i obydwie te wersje znajdziecie w naszym katalogu.
Skąd tak duża popularność książki?
Na pewno m.in. z powodu serialu, który powstał niedawno na jej motywach, a w którym oprócz niesamowitej Anyi Taylor-Joy możemy podziwiać również grę (i grę) Marcina Dorocińskiego.
Z tego też powodu wysypało się ostatnio sporo recenzji i opinii, tak o serialu, jak i o książce. W jednej z nich jej autor poważnie wątpi w psychologiczność powieści Tevisa (którego książki w Polsce wydawało jak dotąd fantastyczne Wydawnictwo Mag).
Katalogerki są zgodne w tej kwestii. Owszem, „Gambit” jest powieścią psychologiczną. Fani rozgrzebywania duchowych i umysłowych wnętrzności oraz nurzania się w nich, pławienia, będą usatysfakcjonowani :).
Może i jest Beth sawantką, fenomenalnym umysłem analitycznym z doskonałą pamięcią i dobrze się czuje poruszając po planszy sztywnych zasad i reguł, sama będąc niejako częścią systemu, mechanizmu. Jednocześnie jest też wrażliwym wiecznym dzieckiem z nieszablonowo działającą wyobraźnią i intuicją, dojrzewającą dziewczyną, zagubioną w świecie zewnętrznym, obcym jej aż do utraty zmysłów.
Chce tylko grać. Gra na śmierć i życie. Tylko tak potrafi wejść w interakcje, w jakiekolwiek relacje z drugim człowiekiem – nad planszą. To język, którym potrafi się komunikować z drugim człowiekiem. Czy porozumieć?
Być może w odpowiedzi na to pytanie pomoże dwuznaczność zawarta w tytule powieści. „Gambit”, to poświęcenie figury za uzyskanie lepszej pozycji na szachownicy, czyli coś za coś, rachunek zysków i strat, koszt.
Beth chce wygrywać. Ryzykuje. Zdobywa doświadczenie.
Ale nie ma już z kim grać, nie ma już nikogo, kto mógłby być godnym niej przeciwnikiem…
Może równorzędnym bohaterem tej opowieści są szachy. Gra piękna, hipnotyzująca, uzależniająca. Więcej, niż matematyka, a również tak nieskończona.
W książce popularyzatora matematyki Szczepana Jeleńskiego (1881-1949) o wdzięcznym tytule „Lilavati* : rozrywki matematyczne” , znajdziecie rozdział poświęcony tajemnicy gry w szachy. Autor przytacza m.in. intrygującą anegdotę o twórcy szachów, uczonym Sissa-Nassirze, któremu władca Indii zachwycony nową grą obiecał wszystko, czego tylko zapragnie, po czym mimo „skromnej” prośby o ziarno, poszedł był z torbami ;).
Jak do tego doszło? Zapraszamy do katalogu :).
Również po inną, bardzo znaną „szachową” książkę – „Obronę Łużyna” Nabokowa .
Od tej właśnie książki i postaci, w latach 30. XX wieku, pośród szachistów zwrot „obrona przed Łużynem” zaczął być kojarzony ze znaną w środowisku koniecznością wystrzegania się choroby psychicznej, mogącej dotknąć szachowych geniuszy pogrążających się w gierczanym zapomnieniu.
Autystyczny, obdarzony odmiennym stylem poznawczym umysł geniusza zatraca się w nieskończoności gry, desperacko poszukując i dążąc do doskonałości. Więcej, więcej i więcej. Dalej. Aż zostaje sam. I wciąż daleko od celu. Zatraca się w tej podróży, popada w obsesję, szaleństwo.
Paul Morphy (występuje w książce) oraz Bobby Fischer, najbardziej znani mistrzowie szachowi okresu zimnej wojny, w którym rozgrywa się akcja powieści, a którzy są razem pierwowzorami Beth Harmon w jednej osobie ostatecznie oszaleli.
Morphy, nazywany Rimbaudem szachów, wygrywał wszystko i z każdym, był na szczycie, nikt jednak nie chciał z nim już grać, mimo że proponował każdemu oddanie piona i ruch przewagi. Porzucił więc swoją pasję w bardzo młodym wieku, popadł w melancholię i depresję (w czym udział miał ponoć także zawód miłosny, którego doświadczył).
Fischer głosił radykalne poglądy polityczne, był neurotykiem i – już wcześniej – wariatem, pełnym obsesji, manii prześladowczych, hołdującym teoriom spiskowym, które z czasem się nasiliły. Był pierwszym nastolatkiem, który zdobył tytuł arcymistrza szachowego i wyprzedzał swoją epokę o dekady, tworząc niedostępne dla innych niebanalne kombinacje. Wycofał się z gry po uzyskaniu tytułu mistrza świata i przepadł.
Katalogerki bardziej kojarzą nazwiska z naszego kręgu kulturowego: Kasparow, Karpow i… Deep Blue 😉 Czy sztuczna inteligencja, czy osiemnastowieczna mistyfikacja (?) Mechaniczny Turek, trochę jest ten pomysł „creepy” – grać z… kim/czym?
Może jednak Beth Harmon byłaby innego zdania?
Z bibliotekarskim pozdrowieniem
Dział Gromadzenia i Opracowywania Zbiorów MBP
*Lilavati była XII-wieczną hinduską matematyczką i filozofką, przypuszczalnie córką sławnego matematyka hinduskiego Bhāskary Acāryi (1114–1185), który dokonał wielu odkryć w matematyce i astronomii, był także autorem książki matematycznej, nazwanej od imienia jego córki właśnie „Lilavati”. Imię to znaczy tyle co „urocza, czarująca”.